Wiek rozumu i wiek szaleństwa - „Opowieść o dwóch miastach” Charlesa Dickensa
„Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym. Mówiąc zwięźle, były to lata tak bardzo podobne do obecnych, że niektórzy z najhałaśliwszych znawców owej ery widzą w niej dobro i zło takie samo jak dzisiaj, tylko w nieporównanie wyższym stopniu.”
- Charles Dickens, Opowieść o dwóch miastach
Niekwestionowanym mistrzem słowa jest Charles Dickens. To jeden z moich ulubionych klasyków, pisarz, do którego wraca się z przyjemnością, którego warsztatem pisarskim delektuję się, czytając każde kolejne zdanie, każdą książkę. Przy tym wszystkim cenię jego wrażliwość na przejawy krzywdy społecznej oraz fakt, że poprzez literaturę służył społeczeństwu, kronikując życie XIX-wiecznego Londynu. Cenię sobie również jego poczucie humoru, niezwykle realistyczne światy i barwnych bohaterów, których stworzył – postacie tak żywe, że czasem mam wrażenie, że spacerują tuż obok mnie po ulicach Londynu czy Paryża.
Zainspirowany dziełem Thomasa Carlyle’a z 1837 roku na temat Wielkiej Rewolucji Francuskiej, Dickens napisał – swoją drugą w dorobku obok Barnaby Rudge – powieść historyczną, rozpoczynając ją przepiękną uwerturą. Cytat otwierający książkę to jedno z najbardziej znanych zdań literatury światowej, zdanie, które zapada w pamięć i wyznacza ton całej opowieści o dwóch miastach – Londynie i Paryżu XVIII wieku – oraz o brutalnym duchu rewolucji.
W ten portret wplątana jest rodzina Manette: lekarz Alexander Manette, przez osiemnaście lat więziony bezpodstawnie w Bastylii, oraz jego piękna i oddana córka Lucy, wychowująca się w Anglii bez rodziców. Ich losy splatają się z młodym francuskim arystokratą Charlesem Darnayem i marnotrawiącym życie angielskim prawnikiem Sydneyem Cartonem. To właśnie poprzez historie bohaterów Dickens fenomenalnie utrwala brutalnego ducha epoki: wystawne życie arystokracji, pochłaniające w jeden dzień majątek tysięcy ludzi; ucisk, głód i nędzę reszty społeczeństwa.
„Na razie błogosławione oblicze Świętego Antoniego spowijała znów chmura przepędzona na krótko promykiem słonecznej radości. Ciężka to była chmura, czarna. Majestat świętego miał licznych dworzan – zimno, brud, chorobę, ciemnotę, nędzę; potężni to magnaci, a najmożniejszy ten wymieniony na ostatnim miejscu.”
Ten kontrast, ta niesprawiedliwość, despotyzm króla i arystokracji budziły w ludziach bunt, chęć podważenia przywilejów i hierarchii. Francja doświadczyła gilotyny, szturmu na Bastylię, masakr i rewolucji pożerającej własne dzieci. Zwycięski motłoch zajął miejsce obalonych panów i zaczął powtarzać ich okrucieństwa. Sytuacja wyrwała się spod kontroli i, niczym wzburzone morze, zalała cały kraj. Dickens pokazuje, że rewolucja nie jest prostym triumfem dobra nad złem – to walka zła ze złem, a granica między ofiarą a oprawcą jest cienka i łatwo ulega zatarciu.
Opowieść o dwóch miastach skupia się znacznie mniej na charakteryzacji, dialogach czy humorze typowych dla Dickensa. To powieść precyzyjnie skonstruowana, mistrzowsko przedstawiająca kontrasty środowisk, detale historyczne i dramat jednostki w obliczu historycznej katastrofy. Dickens pokazuje nie tylko przeszłość, ale w subtelny sposób komentuje też współczesność – bo lata rewolucji, choć odległe, są w swoich paradoksach i napięciach podobne do dzisiejszych czasów.
Dla mnie ta powieść to doświadczenie pełne emocji: poczucia grozy, współczucia dla ludzkiego losu i zachwytu nad literacką maestrią Dickensa. To dzieło, które udowadnia, że literatura historyczna może być jednocześnie refleksją nad moralnością, naturą człowieka i ceną sprawiedliwości.
Charles Dickens
Opowieść o dwóch miastach
wyd. Zysk i S-ka
tłum. Jan Tadeusz Dehnel
