Historia, mitologia i geny – recenzja „Middlesex” Jeffreya Eugenidesa
Mowa tu oczywiście o nagrodzonej Pulitzerem w 2003 r. powieści „Middlesex”, do której napisania autor został zainspirowany lekturą Pamiętników Herculine Barbin. Dotknięty
i zarazem rozczarowany losem XIX-wiecznej hermafrodyty, Eugenides
postanowił spisać wędrówkę zmutowanego genu; recesywną mutację na piątym
chromosomie jednego z członków greckiej rodziny Stephanides:
„…
jak przeszła przez dziewięć pokoleń, dojrzewając niezauważalnie w
zanieczyszczonej puli genów rodziny Stephanides(… ) jak opatrzność w
przebraniu masakry wysłała ten gen ponownie w podróż, jak przeleciał
niczym cząsteczka pyłku przez morze do Ameryki, gdzie przeniknął
zanieczyszczone przez przemysł deszcze, aby w końcu upaść na Środkowym
Zachodzie na żyzną glebę łona mojej matki.”
Czekając
w poczekalni do świata Calliope (a może raczej Cal) przygląda się swoim
przodkom i snuje barwną historię o tym jak przyszła na świat.
„Tej
nocy mógł zostać stworzony ktoś inny niż ja, chociaż podobny do mnie.
Na progu tłoczyła się nieskończona liczba możliwych tożsamości, a wśród
nich ja – bez zarezerwowanego biletu.”
Z
góry patrzy jak dziadkowie Lefty i Desdemona uciekają przed wielkim
pożarem Smyrny, który miał miejsce we wrześniu 1922 roku. Porzucając
Grecję i podnóża Olimpu postanawiają poszukać schronienia w Stanach
Zjednoczonych stając się tylko kroplą w morzu napływających tam
imigrantów.
Eugenides
ciekawie wplótł dzieje rodziny w wiele ważnych i historycznych momentów
z przeszłości, oddając w ten sposób atmosferę tamtych czasów. Możemy
zatem przenieść się do fabryki Forda i zobaczyć jak funkcjonują pierwsze
linie montażowe, jak traktowany jest zwykły pracownik, jak bardzo
zróżnicowane jest Detroit pod względem etnicznym i jak żyli ludzie w
czasach prohibicji i Wielkiego Kryzysu. Jesteśmy świadkami szmuglowania
alkoholu przez granicę z Kanadą, oraz wszelkich prób podążania za
amerykańskim snem. Pisarz odtworzył na kartach powieści zamieszki na tle
rasowym mające miejsce w 1967 i historię „Czarnych Muzułmanów”
zajmujących getta Detroit. „Middlesex” stało się w ten sposób skarbnicą
wiedzy o miastach, ludziach, o historii i kulturze.
Ta powieść
jest o wiele bardziej złożona niż „Przekleństwa niewinności”, czy też
„Intryga małżeńska”. Jest to rozbudowana i misternie utkana saga
rodzinna połączona z próbą ukazania trudów dojrzewania i identyfikacji
płciowej nosiciela wadliwego genu, hermafrodyty. Autor po mistrzowsku i z
niezwykłą lekkością opisuje tematy trudne i niewygodne. Niczym lekarz
opisał wszelkie aspekty biologiczne Cal dokładnie, prawdziwie i
szczegółowo, przy czym wzbogacił to wszystko swoją wrażliwością i
zrozumieniem dla głównego bohatera. Eugenides należy do takich pisarzy,
którzy nie zawodzą. Po raz kolejny udowodnił swój talent pisarski
oddając do rąk czytelników wspaniałą, hipnotyzującą i niezwykle
wciągająca powieść.
Jeffrey Eugenides
Middlesex
Wydawnictwo Sonia Draga 2015
tłum. Witold Kurylak
