Historia, mitologia i geny – recenzja „Middlesex” Jeffreya Eugenidesa


Zazwyczaj na swoje powieści każe czytelnikom czekać około dekady, ale kiedy już coś opublikuje możecie być pewni, że będzie to coś niezwykle dobrego! Jeffrey Eugenides, jeden z moich ulubionych współczesnych pisarzy, po raz kolejny wciąga do stworzonego przez siebie niesamowitego świata, w którym mitologia grecka przeplata się ze współczesnością i w którym raz jeszcze możemy być świadkami przełomowych momentów w historii.

Mowa tu oczywiście o nagrodzonej Pulitzerem w 2003 r. powieści „Middlesex”, do której napisania autor został zainspirowany lekturą Pamiętników Herculine Barbin. Dotknięty i zarazem rozczarowany losem XIX-wiecznej hermafrodyty, Eugenides postanowił spisać wędrówkę zmutowanego genu; recesywną mutację na piątym chromosomie jednego z członków greckiej rodziny Stephanides:

„… jak przeszła przez dziewięć pokoleń, dojrzewając niezauważalnie w zanieczyszczonej puli genów rodziny Stephanides(… ) jak opatrzność w przebraniu masakry wysłała ten gen ponownie w podróż, jak przeleciał niczym cząsteczka pyłku przez morze do Ameryki, gdzie przeniknął zanieczyszczone przez przemysł deszcze, aby w końcu upaść na Środkowym Zachodzie na żyzną glebę łona mojej matki.”

Czekając w poczekalni do świata Calliope (a może raczej Cal) przygląda się swoim przodkom i snuje barwną historię o tym jak przyszła na świat. 

„Tej nocy mógł zostać stworzony ktoś inny niż ja, chociaż podobny do mnie. Na progu tłoczyła się nieskończona liczba możliwych tożsamości, a wśród nich ja – bez zarezerwowanego biletu.”

Z góry patrzy jak dziadkowie Lefty i Desdemona uciekają przed wielkim pożarem Smyrny, który miał miejsce we wrześniu 1922 roku. Porzucając Grecję i podnóża Olimpu postanawiają poszukać schronienia w Stanach Zjednoczonych stając się tylko kroplą w morzu napływających tam imigrantów. 

Eugenides ciekawie wplótł dzieje rodziny w wiele ważnych i historycznych momentów z przeszłości, oddając w ten sposób atmosferę tamtych czasów. Możemy zatem przenieść się do fabryki Forda i zobaczyć jak funkcjonują pierwsze linie montażowe, jak traktowany jest zwykły pracownik, jak bardzo zróżnicowane jest Detroit pod względem etnicznym i jak żyli ludzie w czasach prohibicji i Wielkiego Kryzysu. Jesteśmy świadkami szmuglowania alkoholu przez granicę z Kanadą, oraz wszelkich prób podążania za amerykańskim snem. Pisarz odtworzył na kartach powieści zamieszki na tle rasowym mające miejsce w 1967 i historię „Czarnych Muzułmanów” zajmujących getta Detroit. „Middlesex” stało się w ten sposób skarbnicą wiedzy o miastach, ludziach, o historii i kulturze.

 Ta powieść jest o wiele bardziej złożona niż „Przekleństwa niewinności”, czy też „Intryga małżeńska”.  Jest to rozbudowana i misternie utkana saga rodzinna połączona z próbą ukazania trudów dojrzewania i identyfikacji płciowej nosiciela wadliwego genu, hermafrodyty. Autor po mistrzowsku i z niezwykłą lekkością opisuje tematy trudne i niewygodne. Niczym lekarz opisał wszelkie aspekty biologiczne Cal dokładnie, prawdziwie i szczegółowo, przy czym wzbogacił to wszystko swoją wrażliwością i zrozumieniem dla głównego bohatera. Eugenides należy do takich pisarzy, którzy nie zawodzą. Po raz kolejny udowodnił swój talent pisarski oddając do rąk czytelników wspaniałą, hipnotyzującą i niezwykle wciągająca powieść.

 
Jeffrey Eugenides
Middlesex
Wydawnictwo Sonia Draga 2015
tłum. Witold Kurylak